Bieżnik z lampkami – szycie zza kulis
Podobno spontaniczne sytuacje i wybory mogą czasem być tymi jednymi z lepszych. W taki sposób patrzę na ten bieżnik z lampkami, który uszyłam trochę pod wpływem chwili. Z drugiej strony wynikło to z zetknięcia się w dzieciństwie z tego typu „wynalazkiem”. Moja mama swojego czasu dostała bieżnik z prześwitującym pasem w środku, w którym można było umieścić ledowe lampki. Tak bardzo spodobał mi się wtedy ten pomysł, że postanowiłam mieć kiedyś taki w swoim domu. No i mam 🙂 A jak to mniej więcej wyglądało zza kulis? Zapraszam do krótkiego opisu.
Dobór materiałów
Aby zrobić tego typu bieżnik, posłużyłam się dwustronnym świątecznym materiałem w kolorze biało-złotym ze sklepu Textilmar. Ponieważ kupiłam go z większym wyprzedzeniem i był tylko sezonowy, nie ma go już na stanie, co mnie wcale nie dziwi. Materiał jest skierowany przede wszystkim do produktów typu home decor – dlatego na taki cel, jakim jest bieżnik, sprawdza się świetnie. Podobny rodzaj materiału reprezentuje ta złota tkanina z wiskozy i poliestru, którą także kupiłam w tym sklepie i służy mi głównie za poszewki do salonu. Każdy z tych materiałów szyje się bardzo dobrze, choć jak każda rzecz – ma w sobie wadę. Bardzo mocno się strzępi, więc przed samym szyciem polecam każdemu najpierw obrębić boki. Inaczej będziecie cali w nitkach postrzępionego materiału 😉 Z natury nie przepadam za taką wadą, ale sam kolor i całokształt tych tkanin wynagradza tę niedogodność.
Drugi materiał, który mi posłużył do zrobienia bieżnika to klasyczny biały tiul. Niestety nie powiem Wam więcej szczegółów, bo nie do końca pamiętam skąd go mam. Znalazłam go w moich zasobach tkanin i stwierdziłam, że na środkowy materiał, w którym umieszczę lampki będzie idealny. Nie myliłam się. Wbrew moim późniejszym obawom w trakcie tworzenia – samo szycie nie przysporzyło mi żadnych problemów.
Etapy szycia
Na początku zaczęłam od zebrania odpowiednich wymiarów. Zewnętrzna strona bieżnika składa się z trzech części, a po zaszyciu każda z nich ma wymiary 15 x 135 cm. Dolna część to jeden skrojony materiał o wymiarach po zaszyciu 45 x 135 cm. Kiedy materiały z górnej części były gotowe do szycia, najpierw złączyłam część złotej tkaniny z tiulem prawymi stronami do siebie. Następnie obrębiłam zaszytą część tkaniny od wewnątrz i przestębnowałam ją na zewnątrz w odległości ok 2 mm od brzegu. Drugą stronę szerszej części tiulu zaszyłam z materiałem głównym analogicznie do poprzedniej. Kiedy część wierzchnia była gotowa, zaszyłam ze sobą cały spód z wierzchem, pozostawiając niezaszyte miejsca przy materiale z tiulu.
Następnie obrębiłam pozostawiony materiał od wewnątrz, aby nic podczas użytkowania mi się nie pruło. Na sam koniec w równo odmierzone miejsca przy tiulu wszyłam wąskie rzepy – po dwie pary z obu stron, częścią szorstką skierowaną do złotego materiału. Kiedy mój bieżnik był już uszyty i gotowy do użycia, umieściłam go na stoliku i włożyłam do niego lampki ledowe na baterie. Miejsce, w którym znajdują się baterie ze światełek umieściłam w jednym rogu wewnątrz bieżnika, dzięki czemu są niewidoczne 🙂
Co mi nie wyszło?
Jedynym minusem wykonania przeze mnie tego bieżnika jest lekkie falowanie materiału, który jak widać niedokładnie odmierzyłam o parę centymetrów i niepotrzebnie za mocno go momentami naciągałam podczas stębnowania. Prawdopodobnie gdyby nie te dwa błędy, układałby się idealnie i bez wyżłobień. Mimo tego, o dziwo nie przeszkadza to za bardzo w codziennym użytkowaniu i nie „razi” mnie na tyle w oczy, abym chciała się go pozbyć. Na przyszłość z pewnością wezmę te dwie kwestie pod uwagę, kiedy będę się chciała ponownie zabrać za tego typu „wynalazek”. Jakby nie było – szyłam tego typu bieżnik po raz pierwszy, więc uznałabym to za niemal dziwne i podejrzane, gdyby za pierwszym razem wyszedł rewelacyjnie.
Dodatkowym małym minusem jaki mi nie wyszedł to drobny mankament, który zauważyłam w momencie, gdy układałam bieżnik na stoliku. Otóż – nie wyszedł w każdym miejscu idealnie prosto. Trochę mnie to zaskoczyło, bo bardzo się starałam równiutko odmierzać każdy punkt przed wycinaniem materiałów. Stwierdziłam, że jednak astygmatyzm jest u mnie czasem bardziej uciążliwy, niż myślałam. I chyba dlatego najbardziej nie lubię szyć obrusów, bieżników i innych tym podobnych rzeczy 😉 Na szczęście te drobnostki nie są zauważalne na pierwszy rzut oka. Także bez wyrzutów sumienia i nie naruszenia nadmiernego poczucia estetyki z mojej strony, mogę się nim w pełni cieszyć podczas tego świąteczno-noworocznego sezonu.
Bieżnik z lampkami – szycie zza kulis. Podsumowanie
Powiem szczerze, że od momentu dzieciństwa, aż do dzisiaj poza starym bieżnikiem na lampki od mojej mamy, nie natrafiłam w sklepach z artykułami domowymi, dekoracjami czy tekstyliami na tego typu rozwiązanie. Dlatego stwierdziłam, że skoro czegoś chcę, to muszę to zrobić sama. Po więcej zdjęć bieżnika w zestawieniu mojego tegorocznego świątecznego wystroju zapraszam tutaj. Ciekawa jestem, czy tego typu pomysł przypadł Wam do gustu. Może Was zainspiruje do zrobienia czegoś podobnego?
Myślę, że w przyszłości zrobię osobny i dokładny tutorial, jak się zabrać za szycie takiego bieżnika – liczę, że będzie przydatny. Ale to dopiero w kolejnym sezonie przedświątecznym – teraz jest już raczej czas na szykowanie sylwestrowej kreacji i chłodzenie szampana 😉
Pozdrawiam serdecznie,
Ania