krawiecki niezbędnik
SZYCIE,  SZYCIOWY PAMIĘTNIK

Mój krawiecki niezbędnik oraz inne pomocne rzeczy podczas szycia

Dziś daję zapis do szyciowego pamiętnika. Jeśli chodzi o mój krawiecki niezbędnik czy inne pomocne rzeczy podczas tworzenia – wydaje mi się, że mam w dużej mierze niewielkie wymagania 😉 Choć coraz częściej zauważam, że w miarę odkrywania różnych szyciowych tajemnic, najzwyczajniej w świecie przydają się różne inne, dodatkowe rzeczy. U mnie są one na razie adekwatne i jednocześnie zależne od warunków mieszkalnych, jak i aktualnych umiejętności krawieckich. W tym wpisie chcę się z Wami podzielić tym, co stanowi moje niezbędne minimum do codziennego tworzenia przy maszynie, a także podzielę się pod koniec dodatkowo tym, co mi umila czas podczas szycia 🙂 Zapraszam!

Rzeczy, które zawsze mam w pracowni – podstawowy krawiecki niezbędnik

Oczywiście, na pierwszy rzut idzie tutaj maszyna do szycia. Stanowi dla mnie centralne, najważniejsze miejsce w pracowni. To właśnie na niej można definitywnie łączyć ze sobą części danego projektu, tworzyć, uczyć się nowych umiejętności krawieckich. U mnie jest to Janome Jubilee 60507 (moją kupiłam w maszynydousa.pl i jestem z niej bardzo zadowolona) , która towarzyszy mi od samego początku 🙂 Jest według mnie niezastąpiona i zawiera wszystkie podstawowe funkcje podczas tworzenia – także możliwość szycia elastycznego. Maszyna do szycia stanowi istotny fundament krawiecki, bez którego nie byłoby większego sensu wymieniać sporą część podanych poniżej przydatnych rzeczy. Przejdźmy więc dalej i popatrzmy, co jeszcze przydaje się podczas szycia.

  • szpulki z nićmi – większe używam z tych kolorów, którymi szyję najwięcej, zaś mniejsze z tych, które używam rzadziej (np. do wykończeń dekoltu lub podłożenia), niezbędne w tym punkcie są także szpulki do bębenka – tych lepiej mieć w zanadrzu więcej 🙂 Wiem, że nie powinnam „faworyzować”, ale odkąd porównałam ze sobą różnego rodzaju nici – na ten moment definitywnie polecam każdemu nici z Ariadny. Są naprawdę świetne, mocno trzymają szwy i się nie strzępią podczas szycia. Sama paleta dostępnych kolorów też jest dość przyciągająca, bo mają ich naprawdę sporo. Jeśli ktoś z Was ma też jakieś inne, sprawdzone rodzaje nici – chętnie też poznam tego typu sugestie.
  • obcinaczka do nici – używa się jej dosłownie non-stop, kiedy coś szyjemy. Choć w samych maszynach są często haczyki, dzięki którym możemy przyciąć nadmiar nici – osobiście używam tylko obcinaczek. Dzięki nim mogę przyciąć nitkę bardzo krótko i bez jej strzępienia.
  • szpilki – najlepiej dość ostre i z większymi główkami. Łatwiej jest je wtedy chwytać i wyciągać z materiału. U mnie są to krótkie szpilki (ok. 30 cm) polskiej produkcji, które są odpowiednio ostre i gładko wchodzą w materiał. Używałam naprawdę różnych, ale te co mam – definitywnie wygrały z dostępnych na rynku.
  • nożyczki krawieckie – muszą być naprawdę dobre, solidne i wystarczająco ostre. U mnie są to nożyczki metalowe z wysokogatunkowej odpornej stali o średniej długości 25 cm. Mam je od początku mojej przygody z szyciem i jestem z nich bardzo zadowolona. Stopniowo będę zwiększać ich ilość, aby mieć zarówno nieco krótsze, jak i dłuższe – bo czasem się przydają 🙂 Bez dobrych nożyczek tkaniny będą się nam strzępić podczas cięcia, dlatego lepiej używać specjalistycznych.
  • pisak krawiecki / kreda krawiecka – kolejna niezwykle istotna rzecz w szyciu. Tworzenie oznaczeń na materiałach specjalnie do tego przeznaczonym pisakiem jest niezwykle istotne. Niestety w mojej praktyce nie zawsze o tym wiedziałam, na co niezbity dowód możecie znaleźć tutaj 😉 Przeważnie używam zmazywalnego pisaka krawieckiego, a do materiałów bawełnianych często posługuję się kredą krawiecką – najlepiej mieć je w dwóch kontrastowych kolorach. U mnie jest to niebieski i biały, a pisak mam w wersji fioletowej. Taki kolor występuje najczęściej i jest najbardziej uniwersalny – i kolorystycznie pasuje do większości materiałów.
  • igły uniwersalne i do jersey’u – w moim niezbędniku te dwa rodzaje igieł do podstawa. Być może dlatego, że sporą część czasu spędzam przy dzianinach – zwłaszcza materiałach jersey’owych, które są idealne na ubranka dla dzieci. Świetnie się też sprawdzają przy delikatniejszych tkaninach – np. tiule czy koronki. Igły uniwersalne używam do tworzenia tekstyliów dekoracyjnych (np.welurowe poszewki, fartuchy do kuchni), jak i różnego rodzaju akcesorów, nie wymagających użycia ekoskóry czy grubych usztywnień (np. workoplecaki czy etui na pędzle do makijażu).
  • prujka – a najlepiej dwie 😉 Nie wiem, jak to jest u Was, ale mi parę razy zdarzyło się je złamać. Co ciekawe, częściej łamię właśnie prujki, niż igły. Może czasem zbyt szybko chciałabym coś rozpruć i taki jest tego efekt… Tak czy inaczej, lepiej zawsze mieć przy sobie zapas. Bez prucia nie ma szycia! Dopóki się tego nie zaakceptuje, szycie nie będzie nam sprawiać żadnej przyjemności, o czym sama doskonale się przekonałam. Odkąd zaczęłam patrzeć na prucie, jak na proces zmierzający do udoskonalenia naszego projektu – znacznie lepiej mi się tworzy. I choć prucie to mimo wszystko żmudna praca – myślę, że „gra jest warta świeczki”.
  • metr krawiecki / automatyczna miarka krawiecka – tu w sumie nie muszę nawet za bardzo komentować i argumentować, dlaczego jest to rzecz niezbędna 😉 Metr to nasz najwierniejszy towarzysz podczas szycia, który nigdy się z nami nie rozstaje. U mnie mam zarówno metr w wersji klasycznej, jak i w formie automatycznego zwijania. Ten drugi używam zdecydowanie częściej – nigdy nie przepadałam za zwijaniem klasycznego. Mimo wszystko używając automatycznej miarki mam pewną oszczędność czasu i utrzymuję miejsce pracy w względnym ładzie i porządku, kiedy coś tworzę.
  • stopki do maszyny – u mnie bazą do szycia jest klasyczna i do wszywania zamków. Tych używam najczęściej i są jak tzw. must-have w świecie stopek. Tą klasyczną wszywam też lamówki – choć od niedawna wiem, że jest do tego stopka specjalistyczna i nawet takową posiadam 😉 Ta do wszywania zamków też zawsze się przydaje – zwłaszcza podstawowa. Świetnie się też nadaje do wszywania wypustek. Są też stopki do zamków krytych, które co prawda nie są koniecznością, ale odkąd odkryłam ich niezwykłe dobrodziejstwo pod kątem wszywania zamków w sukienki czy chociażby poszewki dekoracyjne z zapięciem na zamek – uważam je za rzecz wręcz niezbędną.
  • mata krawiecka – bez niej ciężko byłoby cokolwiek tworzyć w pracowni. Czasem trzeba coś przyciąć nożykiem krawieckim czy w szybki sposób odmierzyć jakieś wartości – wtedy zawsze mi przychodzi z pomocą. Zwłaszcza, gdy nie mogę znaleźć metra krawieckiego – Kruszyna często lubi się nim bawić 😉 Jest niezwykle przydatna podczas równego odmierzania prześwitujących i delikatnych rodzajów tkaniny – np. szyfon lub tiul. Ponieważ mam lekki astygmatyzm w jednym oku – pomoc maty krawieckiej w równym wycięciu części jest dla mnie nieoceniona.
%name Mój krawiecki niezbędnik oraz inne pomocne rzeczy podczas szycia
  • podstawowy zestaw do tworzenia wykrojów: papier, ołówek i zwykłe nożyczki – z rodzaju papieru może to być albo półpergamin, albo papier specjalistyczny albo tzw. szary papier. Ten ostatni używam najczęściej. O samym nanoszeniu wykroju na papier myślę zrobić w przyszłości odrębny wpis. Tutaj zaznaczam tylko to, co u mnie jest wręcz niezbędne, aby stworzyć wykrój. Proponuję też, aby do cięcia samego wykroju nie używać nożyczek krawieckich, tylko zwykłych. Nożyczki krawieckie są przeznaczone bezpośrednio do cięcia tkanin. Używając ich w inny sposób, mogą się po prostu szybko popsuć.
  • obrotowy nożyk – tak, jak wspomniałam powyżej, służy mi dość często do tzw. dociągnięć estetycznych czy podczas tworzenia wykrojów (zwłaszcza tych mniejszych). Zawsze warto go mieć pod ręką, aby coś doprecyzować w wykroju 🙂
  • zwykła igła i szpulka z nicią – taki mini-zestaw do ręcznych fastryg czy wykończeń 🙂 Bez niego ani rusz! Ponieważ dostałam kiedyś od mojej mamy porządną szpulkę z białą nicią, służy mi właśnie do tego typu wykończeń. I choć do fastrygowania używa się przeważnie nici kontrastowej, u mnie przeważa właśnie ta.
  • żelazko i deska do prasowania – kiedy zaczynałam szyć, kompletnie nie używałam żelazka. Był to z mojej strony wielki błąd i wynikał z ogromnego lenistwa. Choć z natury lubię prasować i nie mam z tym większych oporów, to jednak w moich początkach nie uważałam wtedy prasowania za istotny element szycia. Zwłaszcza od chwili, gdy zaczęłam szyć ubrania – definitywnie zmieniłam zdanie 🙂 Bez prasowania nasze projekty mogą nie wychodzić zbyt efektywnie. Dzięki temu procesowi materiały nie tylko lepiej z nami „współpracują” na każdym etapie tworzenia, ale także uzyskują odpowiednią kurczliwość. To drugie ma miejsce wtedy, kiedy dekatyzujemy tkaniny przed jego krojeniem (zwłaszcza w materiałach, które pod wpływem prania się kurczą, np. len czy bawełna).
  • odpowiednie krzesło – choć piszę tu głównie o mniejszych, potrzebnych i ułatwiających życie przyrządach, to jednak muszę tutaj wspomnieć o dobrym krześle podczas szycia. Dobra postawa to podstawa 😉 Jeśli nie chcemy w dość szybkim czasie obciążyć sobie kręgosłupa, warto pomyśleć o odpowiednim krześle w naszej pracowni. Najlepiej, jeśli będzie to krzesło przede wszystkim z solidnym, profilowanym oparciem i z możliwością regulacji wysokości.

Rzeczy dodatkowe, które ułatwiają mi szycie

Każdy z Was też ma na pewno takie drobiazgi (mniejsze, lub większe 😀 ), które ułatwiają Wam tworzenie. U mnie są to następujące rzeczy:

  • pęseta – mówcie, co chcecie – nadaje się idealnie do wszelkiego rodzaju precyzyjnych wykończeń podczas szycia czy dociągania istotnych szczegółów. Używam jej bardzo często w takich momentach, jak np. tworzenie pasków czy mankietów – tak, aby materiał, który powinien być podwinięty do wewnątrz, rzeczywiście znajdował się we właściwym miejscu i wyglądał estetycznie. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie próbował doprecyzowywać szczegółów za pomocą pęsety – polecam Wam spróbować – będziecie zachwyceni jej możliwościami 🙂
  • klipsy do spinania materiałów – świetnie się sprawdzają podczas szycia na ekoskórze (używanie szpilek może spowodować tworzenie się widocznych dziur), a także podczas szycia projektów, które tworzą nam grubszą warstwę do przeszycia. Używam ich także do mocowania sznurków czy gumek, np. wewnątrz sukienek. Na drugi koniec gumki, który ma znaleźć się pod koniec w tunelu, nakładam dwa klipsy po obu stronach. Dzięki temu nie ma żadnej możliwości, by gumka (lub sznurek) za szybko uciekła nam do środka 😉
  • mały śmietnik na biurko – bez niego nie umiałabym funkcjonować. Odcinanie nici od uszytej części ma miejsce non-stop. Pytanie więc, jak sprytnie i sprawnie wyrzucać ścinki do śmietnika, nie schylając się za każdym razem do wielkiego kubła pod biurkiem lub obok niego? U mnie odpowiedzią na to okazał się mały śmietnik, który raz dosłownie przez przypadek kupiłam na jednej aukcji Allegro. Tak bardzo się śpieszyłam z zakupem zwykłego śmietnika, że nie sprawdziłam w ogóle jego wymiarów – mądre, co? 😉 Jednak ten przypał okazał się zbawienny. Każdą zużytą nić, niepotrzebne „farfocle” i inne śmieci lądują właśnie tam. Kiedy się zapełni (co trwa dość długo, bo jednak takie małe nitki i drobiazgi nie zajmują dużo miejsca), całą zawartość dopiero wtedy wyrzucam do wielkiego kubła. Więc schylanie się towarzyszy mi tylko raz, zamiast… kilkaset 😉
  • agrafka – niezastąpiona pomoc podczas wkładania gumek czy sznurków w tunele. Używam trzy różne wielkości – małą, średnią i dużą – w zależności od rodzaju tunelu. Pewnie w miarę częstszego szycia poznam także inne cudowne właściwości tego małego wynalazku – na razie towarzyszy mi głównie w tym.
  • organizer krawiecki – mam go przy sobie zaraz obok mini-śmietnika. Musi być u mnie koniecznie oddzielony przegródkami. To właśnie w nim trzymam wszystkie niezbędne rzeczy, takie jak właśnie prujka, obcinaczka do nici, pęseta, szpulki do bębenka i inne. Podczas szycia staram się zachowywać ład i harmonię w przedmiotach użytkowych – w trakcie samego tworzenia i tak towarzyszy mi często jeden wielki misz-masz, a materiały wszędzie wręcz fruwają. Choć słyszałam raz, że tego typu „twórczy bałagan” sprzyja kreatywności, to jednak wolę mieć względny porządek chociaż w przyrządach krawieckich 😉

Małe „umilacze czasu” podczas szycia

Ciekawe, jak czas spędzany przy maszynie wygląda u Was i jakich „umilaczy” czasu używacie w trakcie szycia? Chodzi mi o takie codzienne drobiazgi życiowe, które mamy wokół siebie na co dzień i po prostu nas cieszą. Sprawiają, że przyjemniej się tworzy – choć samo szycie już daje ogrom radości i przyjemności 🙂 U mnie takimi codziennymi umilaczami są na pewno zdjęcia mojej rodziny, które wiszą tuż nad biurkiem. I od razu tutaj wymienię tutaj mojego rzeczywistego Umilacza, którym jest Kruszyna. Moje miejsce pracy znajduje się na ten czas w pokoju dziennym, gdzie spędzamy wspólnie czas, więc mamy ze sobą ciągły kontakt. Kiedy córeczka tzw. „daje mi szyć” i nie potrzebuje w danej chwili przytulasów oraz stuprocentowej uwagi – często podchodzi do mnie z drugiej strony biurka, bawiąc się ze mną w „Akuku!”. Bezcenne chwile 😀 Oczywiście jak to bywa z dziećmi, nie zawsze jest kolorowo i z powodu różnego rodzaju rodzicielskich perypetii wychowawczych, czasem przestaje być miło – ale ogólnie reasumując, w dużej mierze dominuje to pierwsze.

Kolejnym małym umilaczem jest porcja ciepłej, białej kawy, w jednej z moich ulubionych filiżanek. Do tego upieczone domowe ciasteczko i jakaś dobra muzyka w tle. Takie tworzenie wprost uwielbiam. Jak jeszcze co jakiś czas Kruszyna zacznie tańczyć, to co tu dużo kryć – jest pięknie! Ponieważ lubię się też otaczać ładnymi rzeczami, moje biurko często zdobi jakiś kwiat w flakonie, a pracując bardzo blisko okna mam częsty widok na kwiaty doniczkowe z parapetu, które cieszą oczy 🙂

Mój krawiecki niezbędnik – podsumowanie

Tak na ten moment wygląda mój zestaw do codziennych szyciowych perypetii – mam nadzieję, że taka lista potrzebnych i umilających czas rzeczy okaże się dla Was przydatna. Ciekawa jestem, jak taki krawiecki niezbędnik wygląda u Was? Może macie coś na swojej liście, czego nie używam, a mogłoby pomóc w optymalizacji pracy przy tworzeniu? A może macie na niej mniejszą ilość przyrządów, które używacie? Chętnie poznam Wasz szyciowy świat 🙂

Tymczasem życzę Wam jak najlepszej optymalizacji pracy podczas szycia. Oby nigdy Wam nic nie brakowało spośród najbardziej potrzebnych rzeczy do tworzenia – także z tych, które umilają Wam ten twórczy czas 🙂 Pozdrawiam!

Ania

%name Mój krawiecki niezbędnik oraz inne pomocne rzeczy podczas szycia
IMG 5469 1024x753 Mój krawiecki niezbędnik oraz inne pomocne rzeczy podczas szycia

2 komentarze

  • Ewa

    Bardzo mi się podoba Twój organizer, przypomina mi trochę organizer mojej babci 😍. Dla mnie zaraz po maszynie najważniejsza jest prujka i mam kilka zapasowych 😂Chyba przy każdym projekcie coś pruję, bo się śpieszę , albo zapomnę, żeby nie zszywać jakiejś części 🙈 Nie mam obrotowego nożyka, może możesz jakiś polecić?. Jesli chodzi o stopki to mam kilka dodatkowych , które może nie wykorzystuję często, ale czasem sie przydają, jak np. stopka do ściegu typu overlock. Dziękuję za pomysł z pęsetą, nie wiedziałam o tej metodzie👍I chyba muszę pomyśleć o jakimś dobrym krześle , bo zazwyczaj siedzę na taborecie ze schodkiem z Ikei 🙈🙈 Również słucham muzyki gdy szyję, a czas umila mi moja córka która ma zawsze 1000 pytań 😂 Natalka zawsze pomaga mi w nawinięciu nitki na bębenek oraz założeniu nitki w maszynie. Myślę, że jeszcze trochę i Twoja Kruszyna też będzie ci pomagać. Dziękuję za Twój wpis, dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, które wprowadzę u siebie😘.
    Pozdrawiam
    Ewa

    • Biała Nić

      Droga Ewo, dziękuję Ci za podzielenie się jak taki niezbędnik wygląda u Ciebie <3 Wygląda na to, że uczymy się od siebie nawzajem czegoś nowego - nie wiedziałam, że jest stopka do ściegu overlokowego! Muszę się bardziej zapoznać z tematem 😀 Ten organizer dostałam w prezencie urodzinowym od mojej mamy - bardzo go lubię. Chyba go znalazła w sklepie z używanymi rzeczami. Trochę szkoda, że nie jest pamiątką rodzinną (jestem dość sentymentalna), ale taka doza tajemnicy też jest super - czasem mnie ciekawi, do kogo wcześniej należał 😉 Z pruciem mam co jakiś czas bardzo podobnie, jak Ty 😀 Choć najwięcej przypałów było w początkach szycia - leciałam tak do przodu, że mnie z tyłu brakowało xD Potem kończyło się często bardzo długim pruciem. Teraz pruję głównie przy projektach, w których szukam nowych rozwiązań na wykonanie czegoś. Choć tak, jak mówisz - z prujek zawsze lepiej mieć jakiś zapas, bo jedna to za mało 😉 Jeśli chodzi o obrotowy nożyk - szczerze mówiąc, nie mam pojęcia z jakiej firmy jest mój ;D Próbowałam poszukać w internecie, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć, a bezpośrednio na nim nic nie pisze poza informacją, że jest obrotowy... Jestem z niego całkiem zadowolona, choć gdybym miała kupić jeszcze raz, pewnie wybrałabym taki, który bardziej zakrywa ostrze, aby można było dokładniej, łatwiej i bezpieczniej przyciąć poszczególne fragmenty. Mam na oku teraz dwa typy - jeden z Friskars'a - nóż krążkowy krawiecki (tytanowe ostrze) Ø 45 mm, a drugi to Nóż krążkowy OLFA RTY-2/DX - 45 mm. Wciąż mam lekki dylemat, który wybrać ale mając na ten moment sprawdzone w kuchni noże Fiskarsa z których jestem bardzo zadowolona, pewnie się pokuszę na ten pierwszy typ 😉 Super, że córeczka Ci tak pięknie pomaga i miło spędzacie razem czas - mam nadzieję, że z moją Kruszyną też tak będzie <3 🙂 Pamiętaj też kochana o dobrym krześle - nasze kręgosłupy są niezwykle cenne 😀 Cieszę się, że wpis okazał się dla Ciebie pomocny! Pozdrawiam Cię serdecznie, Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *