MOJE POMYSŁY,  SZYCIE

Welur, beż & homewear – czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)

Po dobrym miesiącu przerwy od pisania na blogu – powoli będę wracać, choć możliwe, że do mniejszej częstotliwości, niż wcześniej. Czas sam pokaże 🙂 Dziś chcę pokazać mój sposób na welur i homewear w jednym – czyli beżową swetrobluzę. Ponieważ tym razem nie chciałam tworzyć jednolitego, typowo dresowego kompletu, postanowiłam połączyć ją z wygodnymi, luźniejszymi w formie legginsami. Stanowi to jak dla mnie świetne zestawienie do chodzenia po domu – i ładnie, i wygodnie 🙂

Choć chwilowo zniknęłam z bloga z powodu gwałtownych zwrotów i zmian w moim życiu – kiedy tylko mogłam, szyłam. Ten czas patrzenia nieco z boku na niemal dwuletnie życie Białej Nici pozwolił mi choć trochę się do wszystkiego zdystansować. Dzięki temu mogę spojrzeć na całokształt moich działań z niego innej perspektywy. Teraz powoli będzie czas na dzielenie się tutaj zarówno owocami wcześniejszej pracy, kiedy “szyłam w ukryciu”, jak i różnymi nowymi pomysłami, które pojawią się w trakcie. Po tej krótkiej dygresji, zapraszam do wpisu 🙂

Welurowa swetrobluza

W praktyce nie jest to ani sweter, ani zwykła bluza. Stąd powstała ta hybrydowa nazwa – dla krótkiego opisania jej dwojakości w wyglądzie i użytkowaniu 😉 Materiał welurowy chodził za mną już dawno, choć nie miałam jeszcze konkretnego zarysu, jaki mógłby mieć kolor. Ostatecznie największe wahania były między beżowym, pudrowym różem i brązowym. Możliwe, że resztę z tych kolorów jeszcze w przyszłości użyję – choćby z myślą o klasycznym komplecie dresowym. Na ten moment zdecydowałam się na beż. Głównie dlatego, że tym razem nie chciałam robić połączenia z takimi samymi, welurowymi spodniami dresowymi, a właśnie z legginsami. Takimi, które byłyby kolorystycznie na tyle uniwersalne, że mogłabym do nich zakładać zarówno zwykły T-shirt, jak i luźną koszulę. Ale więcej o legginsach poniżej – jeszcze trochę opowiem o swetrobluzie 🙂

Wykrój pochodzi z czasopisma Burda, 1/2021 i jest to model nr 112. Wersja klasyczna podanego tam swetra zawiera w sobie golf. Dodatkowo w zalecanych materiałach była mowa o dresowych dzianinach i np. jersey’u. Welur odzieżowy raczej się do nich nie wlicza, ponieważ pochodzi z rodziny aksamitów. Mimo to, ze względu na jego lekką rozciągliwość (6% elastanu), zdecydowałam się na jego użycie do tego wykroju 🙂 Pierwsza wersja mojej swetrobluzy zawierała w sobie golf, jednak ostatecznie go rozprułam. Wciąż uczę się, jak zachowuje się dany materiał w różnym zastosowaniu, stąd nie przewidziałam, że golf w welurze będzie się układać… no, po prostu słabo 😉 Materiał ten okazał się na tyle lejący i delikatny, że golf był “oklapnięty”. Stąd postanowiłam go rozpruć i wykończyć dekolt niewielką pliską, o kilka cm węższą, niż “surowa” wersja nieukończonego wtedy sweterka. Dzięki temu prostemu zabiegowi jest mniejsze prawdopodobieństwo, że dekolt będzie się non-stop zsuwać z ramion. Efekt okazał się lepszy, niż przewidziałam przed szyciem! Dekolt wyszedł w stylu łódki, a takie są jednymi z moich ulubionych. Podobnie prezentuje się moja dzianinowa sukienka w grochy 🙂

Najwięcej starań poczyniłam przy rękawkach, przy których też zdecydowałam się na niewielką zmianę. Docelowa wersja z instrukcji miałaby mieć gumkę dodaną do plis rękawków. Ponieważ welur dobrze się rozciąga i wersja z pomarszczoną plisą do mnie nie przemawiała, zdecydowałam się na jej zwężenie oraz skrócenie na tyle, by nie była za ciasna lub zbyt luźna. Dzięki wykorzystaniu takiej opcji, mogę teraz zarówno chodzić w długim rękawku, jak i go zakasywać – bo to mi się w ciągu dnia czasem zdarza 😉 Kiedy rękawki są zakasane i sięgają mi do łokci – pliski chowają się do wewnątrz, a na zewnątrz rękaw się szeroko układa. Według mnie taka opcja wygląda równie ciekawie i elegancko, a także praktycznie. Przy robieniu obiadu jest większa pewność, że na rękawki nadgarstka nie kapnie żaden pomidorowy sos lub coś równie niepożądanego – bo taka sytuacja, jak to w życiu bywa, czasem może się przydarzyć 😉

Jeśli chodzi o samą technikę szycia weluru odzieżowego – na początek obrębiłam brzegi na owerloku, a dopiero potem przeszłam do szycia docelowego. Poza wspomnianym golfem i plisami rękawów – trzymałam się instrukcji szycia. Ponieważ użyty przeze mnie welur to dość delikatny, rozciągliwy materiał – na maszynie szyłam go podobnie, jak dzianinę. Czyli mówiąc prosto i skrótowo: obowiązkowo ścieg elastyczny, z wykorzystaniem cienkiej igły do jersey’u. Dzięki temu swetrobluza jest trwalsza i istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że cokolwiek mogłoby się w niej rozpruć. Pliskę dekoltu nie stębnowałam przy brzegu, ponieważ takie wykończenie tuż przy dekolcie nie wyglądałoby zbyt estetycznie. Powodem jest to, że na welurze po prawej stronie zazwyczaj widać wgłębienie po uszytym ściegu. Jedynie w taki sposób zaszyłam dół swetrobluzy przy podwinięciu.

IMG 2692 1024x625 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2691 1024x678 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2749 1024x838 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2775 1024x659 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)

Dodatek: legginsy o luźnym kroju – czyli pierwsze kroki w nauce “anatomii spodni”

Z legginsami wyszło w sumie dość nietypowo. Po pierwsze – do tej pory żadne moje spodnie czy legginsy, które kupowałam nie były na tyle dopasowane, by nie odstawały i nie falowały mi się z tyłu 😉 Od porodu spodnie mam głównie w rozmiarze 38, stąd w te z r.36 za bardzo już nie wchodzę w taki sposób, by czuć się w nich komfortowo 😉 Zaś rozmiar 38 jest jednak nieco za duży. Dlatego podczas wcześniejszych zakupów spodni miałam i wciąż poniekąd mam z tym nieco kłopotliwą sytuację. Bo jak do r. 36 w miarę wejdę, to niestety kosztem tak mocnego upięcia, jak u dziewiętnastowiecznych kobiet z arystokracji, upiętych gorsetami… Czyli ładnie, ale niepraktycznie 😉 Ponieważ wygodę cenię sobie mimo wszystko bardziej, niż tzw. “wygląd” – ostatecznie i tak wybierałam r. 38. Minus niestety taki, że cały tył materiału zbiera się i faluje pod pośladkami – a jednak raczej nie tak powinny leżeć dobrze dopasowane spodnie… Do tej pory nie bardzo wiem, co mogłabym zrobić, by pozbyć się pofałdowanego materiału przy pośladkach. Dla przykładu pokazuję, jak to wygląda w moich najczęściej używanych spodniach:

IMG 2882 1024x737 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
Przy okazji widać drugi sposób noszenia rękawków 🙂

W tym roku zaczynam powoli zgłębiać tajemnicę “anatomii spodni”. Jak je szyć, jak powstaje rozporek (tu na razie jeszcze sama teoria) i który model mógłby pasować do mojej sylwetki. Oznacza to więc, że w dalszej przyszłości cicho liczę na w pełni dopasowane spodnie jeansowe – choć to i tak raczej nie w tym roku 😉 A co za tym idzie – chciałabym mieć także dobrze dopasowane legginsy. Te karmelowe nie należą do mocno dopasowanego fasonu. No – może z przodu nie mam im nic do zarzucenia – ale tu znów się kłania zagwozdka z tyłem i zbierającym się materiałem przy pośladkach. Możliwe, że po prostu krój nie ten. Możliwe, że wystarczyłaby jakaś ciekawa metoda na ich poprawkę (podobnie, jak w moich aktualnych, kupnych jeansach!), ale na ten moment jeszcze jej nie znam.

W sumie od pierwszych uszytych przeze mnie legginsów nie oczekiwałam zbyt wiele. Pomimo odwiecznego problemu z tyłem i dopasowaniem, są bardzo wygodne i służą mi głównie do chodzenia po domu – czyli styl na luzie, z dozą dystansu do strony pośladkowej 😉 Jeśli jednak ktoś z Was ma znacznie większą wiedzę, jak można by się zająć dopasowaniem spodni – np. co przeczytać, obejrzeć, od kogo zaczerpnąć wiedzę w tym temacie – będę ogromnie wdzięczna! A na razie skupię się głównie na luźniejszych wykrojach – może większa praktyka przyniesie również dodatkową wiedzę i doświadczenie w tym temacie 🙂

Możliwe, że w karmelowych legginsach dodatkowo sama zawaliłam sprawę uznając, że korekta wykroju jest w spodniach identyczna, jak w bluzkach czy swetrach. A to dlatego, że korzystałam z wykroju, który miał tylko jeden rozmiar – 42 😉 Zmniejszyłam go docelowo do rozmiaru 38, a więc tylko o dwa niżej. I niby nic wielkiego, to jednak może to także wpłynęło na całokształt. Choć kto wie, czy przypadkiem nie jest to też kwestia wykroju – bo wzięłam go z wydania Burdy z lat 90. (dokładnie to Burda, 11/1991, model 117) , a wtedy moda była nieco inna, niż dziś – nieco “luźniejsza” w formie. Na zdjęciu modelki niewiele było widać, a ten wykrój był jedynym, jaki miałam pod ręką jeśli chodzi o legginsy. Koniec końców – spodnie i tak jeszcze zmniejszyłam dwukrotnie podczas szycia. Całościowa mieszanka dała ostateczny rezultat w postaci tego, że… tył i tak nie jest dopasowany 😉 W sumie przy kolanach też są nieco luźniejsze. No cóż – nie ma już co się zastanawiać, tylko wyciągnąć wnioski: pierwszy – w spodniach nie będę na razie nic kombinować przy rozmiarach. I drugi – skupię się głównie na szyciu nieco luźniejszych fasonów 🙂

IMG 2751 711x1024 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
Choć przód legginsów układa się całkiem dobrze…
IMG 2737 1024x597 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
… tył pozostawia wiele do życzenia 😉

Welur i mój homewear. Podsumowanie

Jak widać, przede mną jeszcze sporo do nauki w zakresie szycia – zwłaszcza w tworzeniu spodni. Ogólnie lubię eksperymentować, czasem iść “na żywioł”. Ale w tematyce szycia spodni – tu jednak będę działać mniej eksperymentalnie. To jest mój podstawowy wniosek na przyszłość. Jeśli chodzi o swetrobluzę – jest wygodna, miękka, dobrze się ją nosi. Ogólnie uwielbiam ją i nic w niej już nie zmienię 🙂

Jeszcze mi zostało nieco beżowego weluru – zza kulis szycia zdradzę, że powstają z nich codzienne szorty (te już wychodzą lepiej na tyle!), a z reszty zrobię poszewki do salonu na nowy, nieco bardziej uniwersalny wystrój. Ten planuję wstępnie z domieszką beżu. I już teraz pozostały mi z weluru niewielkie części – w międzyczasie powstają z nich małe, użyteczne drobiazgi, więc nic się nie zmarnuje. Zaś z karmelowej dzianiny już mi nic nie pozostało 😉 Zużyłam ją na spodnie i dół sukienki dla Kruszyny, a także na kilka drobnych akcesoriów (np. portmonetkę z biglem). Jednym z nich jest widoczne tutaj etui na moje okulary (poprzednie od optyka wymaga małej renowacji), które podobnie jak legginsy – zostało wykończone moim ulubionym, elastycznym ściegiem dekoracyjnym.

Tyle ode mnie na dziś w temacie homewear. Życzę Wam samych udanych projektów! Zwłaszcza tych ze spodniami 😉

Ania

IMG 2735 934x1024 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2746 1 721x1024 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
Zdjęcie lekko rozmazane, niby nie wyszło – ale i tak je lubię. Przynajmniej widać całość spodni z przodu 😉
IMG 2774 830x1024 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2779 1 1024x842 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2782 1024x705 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2781 1024x683 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)
IMG 2783 1024x683 Welur, beż & homewear    czyli mój sposób na wygodę i elegancję w jednym :)

2 komentarze

  • Zosia

    Fantastyczny komplet! Wydaje mi się, że spodnie to zawsze wyzwanie 🙂 Góra świetna.
    Tak trzymać 😉

    • Biała Nić

      Dziękuję! 🙂 To prawda – spodnie to zupełnie inna bajka, niż np. szycie bluzek czy sukienek. Stąd w miarę możliwości i czasu chcę dalej odkrywać tę “spodniową” tajemnicę – i w teorii, i w praktyce. Może dzięki temu uda się kiedyś stworzyć wymarzone, idealnie dopasowane jeansy? 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *