Podsumowanie 2020 roku.
Nareszcie mija! Rok, który z pewnością przejdzie do kart historii. I mówiąc ogólnikowo – nie mogę się już doczekać, kiedy definitywnie pożegnam ten 2020! Ale z zupełnie innych powodów. Cały wpis ujęłam zaś przede wszystkim w ogólnych i statystycznych zestawieniach z całego roku, uwzględniając w nich przede wszystkim szyciowe aspekty. Możliwe, że coś z pewnością mi tutaj umknęło – bo nie da się zapamiętać wszystkiego. I możliwe, że przeplatałam też tutaj drobne wątki pozaszyciowe – bo niemożliwym jest definitywnie oddzielić jednej sfery życia od drugiej 🙂 Oto blogowe, białoniciowe podsumowanie 2020 roku!
Podsumowanie 2020 roku
Statystyki
Na początek statystyk zacznę od ilości tutoriali, które przez ten rok udało mi się wykonać. Było ich łącznie…. 10! Każdy odbiera tę ilość inaczej – mało, średnio lub dużo. Dla mnie to dużo jak na jeden rok i jestem z tego powodu zadowolona! Tworzenie tutoriali zajmuje niemało czasu i energii – przygotowanie zdjęć, dokładnych opisów, sprawdzenie czy wymiary i obliczenia się zgadzają… Tym bardziej, jeśli poza szyciem i blogiem dołożyć osobiste obowiązki, życie rodzinne itp. – tworzy się niezła mieszanka 😉 Nie ukrywam, że najbardziej lubię udostępniać na bloga właśnie instrukcje szycia, a także przepisy. Sprawia mi to wiele radości, kiedy mogę się dzielić w sieci tym, co ostatecznie wyszło z moich różnych „eksperymentów”. Zwłaszcza, kiedy zakończyły się pomyślnie i jest się czym dzielić 🙂
Tutoriale z tego roku to:
W tym roku pojawiło się tutaj 39 nowych wpisów, co jest dla mnie sporym, pozytywnym zaskoczeniem, bo byłam przekonana, że jest ich tutaj znacznie mniej. Łącznie mam teraz na blogu 104 wpisy. Nowych komentarzy (nie licząc własnych) jest z tego roku aż 20! Uwzględniając całe dwa lata, jest ich razem aż 31. I piszę „aż”, ponieważ mam świadomość tego, jak ciężko jest ogólnie pisać współcześnie komentarze na blogach 😉 Sama często łapię się na tym, że będąc na blogu od kogoś – nie zawsze pozostawiam po sobie komentarz.
Choć na ten moment nie tworzę żadnych wielkich planów na Nowy Rok, chcę nad tym ogólnie popracować, by dawać z siebie coś więcej innym, kiedy gościnnie czytam od kogoś wpisy. Po niecałych jeszcze dwóch latach od pisania bloga znacznie częściej zauważam, jak wiele czasu czy energii kosztuje stworzenie np. wyczerpującego dany temat wpisu. Może taki gest okaże się dla innych blogerów w jakikolwiek sposób pomocy – czy to wobec tak samo młodziutkich blogów, jak mój, czy tzw. „rekinów sieci” 🙂 Przy okazji można nawiązać z kimś bezpośredni kontakt – a to jest zawsze na plus!
I jeszcze ostatnie zestawienia statystyczne – ilość odwiedzających. W tym roku było to średnio 2 512 osób na miesiąc. Czyli dziennie ok. 83 osoby. I jak to odkryłam – jestem w ogromnym, pozytywnym szoku! Tym bardziej, dlatego, że w zeszłym roku (2019), kiedy powstał blog – odwiedzających było miesięcznie 674. Ogromna zmiana! Zaś średnia ilość odwiedzin wyniosła 3 848. Tyle było przeglądów bloga. To znaczy, że na jedną osobę odwiedzającą przypadło dokładnie 1,53 stron odwiedzania.
Już sam fakt, że można mnie coraz częściej znaleźć w wyszukiwarce Google ogromnie mnie cieszy – bo właśnie stamtąd odwiedza mnie najwięcej użytkowników, kiedy czegoś szukają. Właśnie – czego konkretnie?
Poniżej podaję tzw. 10 najczęściej wyświetlanych wpisów w ciągu 2019-2020 roku:
W zeszłorocznym podsumowaniu tych danych nie podawałam, bo o blogowaniu samym w sobie wiedziałam znacznie mniej. Ponieważ było to dość niedawno i jeszcze dość pamiętam zeszły rok – w 2019 na pierwszym miejscu była strona główna. Zaś tuż przed tegorocznymi świętami mój lifehack na firanki znalazł się tuż pod tutorialem na maseczkę. Ten zaś pewnie nikogo nie zdziwił, że uplasował się na 1. miejscu… 😉
Statystyki w Social Mediach:
lp. | |||
ilość obserwujących | 1,714 | 982 | 7 xD |
engagment rate | 13.42% | 78,71 | – |
śr. ilość polubień posta | 205 | 7,61 | – |
śr. ilość komentarzy | 37 | 1,54 | – |
Od razu nasuwa się dość istotny wniosek: chyba czas bardziej zadbać o Pinterest’a, bo pod względem konta na Białej Nici – idzie mi na razie dość słabo 😉 Często o nim zapominałam przez te dwa lata. Na pociechę – nie spodziewałam się aż takich pozytywnych zmian w Social Mediach! Ale wychodząc zwłaszcza poza cyfry – najbardziej cieszy ten „bezpośredni” (choć teoretycznie wciąż online) kontakt z ludźmi. To jest bezcenne i nie da się tego przeliczyć, jak ogromną czuję wdzięczność za każdą osobę, z którą mam dzięki tym miejscom kontakt – często stały i niezwykle pozytywny! Dajecie mi mnóstwo pozytywnej energii i motywujecie do dalszych działań. Dziękuję z całego serca!
A poniżej od razu tzw. Best Nine z IG, bo to często ciekawi sporo osób – mnie w sumie też. A na samym środku… piżamowy dres! Z tego, co zauważyłam – bardzo przypadają Wam do gustu zdjęcia, na których jestem in persona 😉 Albo z Kruszyną, albo sama. To dla mnie dobra wskazówka na przyszłość i kolejny motywator do wychodzenia ze swoich sfer komfortu – bo w sumie nigdy nie lubiłam się fotografować i wciąż nad tym pracuję 🙂
Zmiany, zmiany…
Tutaj głównie opiszę te, które są właśnie na blogu – pomijając inne aspekty. Przez miniony rok ostatecznie zdecydowałam się na odmienne nazwy niektórych kategorii, a jako dodatek jest dla wszystkich dostępna pobieralnia. Zaś po prawej stronie bloga już na stałe gości miniaturka mojego zdjęcia i krótka wzmianka O mnie. Wzmiankę od przyklejenia trzykrotnie zmieniałam, ale już ostatecznie zostawiam ją w takiej formie, jaka aktualnie jest 😉 Zdjęcie główne na stronie głównej jest oczywiście tymczasowe, bo jeszcze trwa sezon świąteczno-noworoczny – chciałam zachować też ten klimat na blogu.
Przez pewien czas razem z mężem podpięłam pod bloga Disqus’a, aby znacznie łatwiej można się było komunikować w komentarzach na blogu. Ostatecznie na stałe zrezygnowałam w tym miesiącu z tego pomysłu – znacznie prościej jest mi jednak funkcjonować w klasycznej formie, a dodatkowo platforma dyskusyjna na Disqusie zdecydowanie za wolno się ładowała pod wpisami i trzeba było zbyt długo czekać. Stąd mogło się odbiorcom nawet wydawać, że rzekomo nie chcę mieć z nikim kontaktu, kiedy się za długo nic nie wyświetlało. A to oczywiście nie jest zgodne z prawdą, bo bardzo sobie cenię kontakt z ludźmi 🙂
Czego się nauczyłam przez ten rok?
Szyciowo:
Nauczyłam się podstaw szycia ubrań! To było moim ogromnym marzeniem na 2020 rok. Kiedy między jesienią, a zimą 2019 zaczęłam szyć swoje pierwsze ubrania – wpadłam w tę sferę szycia tak bardzo, że aż się od tego uzależniam 😉 Sporo się nauczyłam przez ten rok. Począwszy od wykończeń uszytków lamówką, próbując potem po raz pierwszy tworzyć rękawy z mankietami, kończąc ogólnie temat na pierwszych próbach modelowania ubrań. I tutaj przede wszystkim doceniam dwie ważne nauki: jak modelować swoje różne projekty na podstawie bazowych wykrojów oraz jak zachowują się dane materiały w zależności od tego, do którego fasonu ubrań je dobierzemy. Te dwie nauki z zakresu tworzenia ubrań, które dopiero się u mnie tego roku zaczęły – chcę w dalszym ciągu rozwijać, poszerzając w przyszłości wiedzę i dalsze szyciowe doświadczenie. Przykładowe projekty, które były głównie wynikiem modelowania z tzw. bazy, to:
- Bluzka typu T-shirt z koronką i lamówką.
- Dziewczęca sukienka w kwiaty.
- Batystowa sukienka z falbaną.
- T-shirty „bimaterial” z koronką na plecach.
- Sukienka z zapięciem na guziki.
- Kardigan i sukienka dla córeczki.
- Dziewczęca sukienka w jelonki.
- Świąteczna sukienka w kratkę dla Kruszyny.
Tego typu szycie „z bazy” sprawia mi najwięcej radości, bo można dzięki temu stworzyć takie ubrania, jakie naprawdę chcemy. A ponieważ wciąż jestem na początku szyciowej drogi i jeszcze wiele nauki przede mną – najczęściej próbuję tego typu szycia, kiedy tworzę ubrania dla mojej córeczki. I są to głównie sukienki 😉
Szyciowo-życiowo:
A czego nauczyłam się przede wszystkim? Spełniania własnych marzeń. Tych szyciowych oczywiście najbardziej. Ale poprzez spełnianie tych „mniejszych”, zaczynam bardziej wierzyć w możliwość spełnienia także tych większych, czasem dalekosiężnych. I co się z tym wiąże – że warto walczyć (tu w znaczeniu: pracować nad sobą) o siebie. Choć czasem ta walka sporo kosztuje, nie warto się poddawać. Bo jeśli się poddam – co mi pozostanie? Niewiele. Może nawet nic.
Coraz bardziej odkrywam też, że walka wcale nie oznacza nieustannego działania. Czasem walka to także umiejętność odpuszczenia. A nawet chwila doświadczenia porażki. Nie tyle uciekanie od niej, ale stawienie jej czoła. Choćby wiązało się to z otrzymaniem śmiercionośnego uderzenia prosto w twarz tak, że po upadku będzie nam ciężko wstać. Każdy w pewnym momencie życia może tego doświadczyć – bo to potrafi być naprawdę różne. I każdy, komu naprawdę zależy – w pewnym momencie wstaje i idzie dalej. Uściślając przy tym i całkowicie pomijając wymiar pandemiczny – w życiu prywatnym nie był to dla mnie dobry czas. Stąd z nadzieją i oczekiwaniem wypatruję 2021 – by móc ostatecznie zamknąć niektóre sfery mojego życia i iść dalej. I mimo, że na ten moment jestem na etapie, kiedy dopiero niedawno wstałam, dostając w tym roku mocno po twarzy – nie chcę się poddać. Bo praca nad sobą to najtrudniejsza z ludzkich prac, którą warto podejmować i walczyć o siebie.
Projekty, które najbardziej mnie cieszą
Myślę, że są to zwłaszcza te, które stały się właśnie wynikiem wymienionego powyżej modelowania. Tego typu prace kosztują najwięcej pracy, majstrowania przy wykroju, dokonywania różnego rodzaju dodatkowych obliczeń, wymiarów… Dają więc najwięcej satysfakcji i zdecydowanie częściej chce się szyć właśnie takie ubrania – bo są robione niemalże od podstaw po swojemu 🙂
To, co jest dla mnie dodatkowym powodem do radości i dumy – uszycie dla siebie pierwszego braletu! Musiałam się przy nim nieco potrudzić, kiedy przyszło do dobierania dla siebie właściwej miary, ale potem szło już powoli coraz lepiej. W końcu każda budowa piersi jest inna. Dlatego bez dokładnych poszukiwań „tego” wykroju, metodą prób i błędów – się nie obeszło. I oczywiście wliczam też do tego prucie 😉 Stąd bralet cieszy po tych wszystkich naukach szycia jeszcze bardziej – jest małym owocem upartości i dzielnego dążenia do celu.
Ostatni projekt, który cieszy mnie równie mocno, to wiskozowa, zielona sukienka w kwiaty. Bardzo przyjemnie tworzyło się do niej rękawki z mankietami. Elegancja i klasyka w jednym. Jako dopełnienie całości dodałam złote guziczki, które znalazłam w pudełku z guziczkami po babci i mamie. Ale moją największą radością jest w tej sukience wykończenie dekoltu. Ostatecznie „zwieńczyłam” go pozłacaną aplikacją, doczepianą na zapięcie z haftki (które też znalazłam w pudełku z guziczkami 😉 ). Kiedy tworzyłam tą sukienkę byłam przez chwilę przekonana, że dekolt okaże się kompletną katastrofą. Nauką, którą wyciągnęłam z jej tworzenia to w sumie prosty wniosek: „Flizelina flizelinie nierówna!”. Na początek dodałam ją zdecydowanie za sztywną, przez co nie układała się byt dobrze. Więc ją ostatecznie usunęłam, dodałam bardziej delikatną i… wyszło jeszcze gorzej. Postanowiłam spróbować jeszcze raz – zamiast wystającego kołnierza, jak było w wykroju, podszyłam go do wewnątrz, używając ozdobnego ściegu. I było w sumie prawie dobrze. Jedynie w wymiarze praktycznym dekolt był jak na mój gust zbyt głęboki (co przy małych piersiach nie bardzo wygląda 😉 ), więc go lekko spłyciłam, a jako „wisienkę” zwieńczającą cały trud dodałam pozłacaną aplikację. Tutaj zaś możecie zobaczyć dekolt jeszcze przed zmianami.
Jak widać – najwięcej radości dają zdecydowanie te projekty, które kosztują najwięcej energii, czasu i włożonego w nie serca. Choć oczywiście każdy wykonany w tym roku uszytek cieszy mnie ogromnie – te zdecydowanie plasują się na najwyższej pozycji!
Krótka notka pozaszyciowa
Tutaj na pierwszy plan pragnę wysunąć dwie pozaszyciowe tematyki, które również poruszam czasem na blogu i chcę je wciąż kontynuować. Pierwszą z nich jest życie kulinarne. Na ten moment wciąż zdecydowanie bliżej mi do słodkich wypieków w eksperymentach kuchennych, niż do obiadowych rewolucji. Nic nie planuję, ani nie obiecuję w temacie konkretnych przepisów, które zacznę tu wrzucać. Jednak dość możliwe, że jakieś obiadowe też się tu zaczną częściej pojawiać – w końcu nie bez powodu stworzyłam tutaj taką kategorię 😉
Jeśli chodzi o drugą tematykę: recenzje książek. W mojej kolejce czeka niejedna z nich, które chciałabym w przyszłości urzeczywistnić w słowach – jak odbieram dany tekst jako jednostkowy czytelnik. Liczyłam, że do końca tego roku podzielę się tutaj więcej, niż jedną recenzją. Niestety, nie udało się. Niektóre prywatne sytuacje tego roku spowodowały, że na ten moment potrzebuję dać sobie czas, by zbudować w sobie na nowo to, co uległo wewnętrznej destrukcji. Stąd zdecydowanie trudniej jest mi wydobyć z siebie jakikolwiek większy sens słów. Dzielenie się różnego rodzaju refleksjami przychodzi mi z większym trudem, ponieważ sporo wtedy piszę przez pryzmat osobistych, niekoniecznie przyjemnych doświadczeń, a nie bardzo chcę się tym dzielić „na szerszą skalę”, w sieci. Stąd na razie czekam, aż to minie. Ale z przyjemnością podam już teraz chociaż te utwory i książki, które w 2020 roku najbardziej mnie urzekły: Pieśni Osjana J. Macphersona, Pokój motyli lub Drzewo anioła L. Riley, Iluzjonista R. Mroza, Tajemnicza historia w Styles A. Christie, Prawiek i inne czasy O. Tokarczuk i Chłopiec z lasu H. Cobena.
Mam nadzieję, że w roku 2021 poczuję się na siłach na tyle, by podzielić się wrażeniami chociaż jednym z powyżej wymienionych tekstów. Możliwe, że stanie się to dopiero po raz kolejny w czasie wakacji. Dodatkowo także dlatego, że na studiach powoli wchodzi intensywny czas. Zbliża się lutowa sesja, zaś tuż przed wakacjami będzie kolejna. Aktualnie między różnymi powieściami czy utworami mam dodatkową sumę literatury do przeczytania czy analizowania na poczet zajęć. Stąd wciąż podupadłe siły mentalne wolę skierować teraz głównie w tę stronę – by na spokojnie zdać kolejne semestry 🙂
Plany na 2021?
Nie robię żadnych wielkich, ani mniejszych planów na ten rok. Jedynie drobne postanowienia związane z samorozwojem i wyciąganiem wniosków z różnych doświadczeń . To zaś głównie ma u mnie miejsce przez cały rok – nie tylko na początku nowego 🙂
A marzenia na na 2021 rok? Są związane głównie z troską o siebie i moich najbliższych. Marzę o tym, by każda chwila spędzona z moją rodziną była zawsze jak najlepiej wykorzystana. Aby nikt z nas nigdy nie doświadczył tego, że jest niepotrzebny, niekochany czy niechciany. By moja córeczka doświadczyła jak najwięcej wsparcia, miłości, troski. By nie zaznała jakiejkolwiek obojętności z naszej strony. Jeśli uda mi się to osiągnąć – nie tylko w Nowym Roku! – to mi wystarczy.
A cała reszta związana z szyciem, z tworzeniem, ze studiami? Czas pokaże. Chcę go sobie w dobry sposób ofiarować, by móc jeszcze lepiej z niego korzystać. Z pewnością nie zrezygnuję z pisania bloga. I będę powolutku, dzielnie walczyć. O siebie. O moją małą, trzyosobową rodzinkę. By zawsze się wspierać. By spełniać zarówno nasze wspólne marzenia, jak i swoje własne. Zarówno te większe, jak i mniejsze. Ale przede wszystkim – by zawsze mieć pewność, że jest się kochanym i że się kocha. Bo nie ma nic ważniejszego.
Podsumowanie
Uff… dość długi wyszedł ten wpis! 😀 Ale nie ma się raczej czemu dziwić – przez jeden rok dzieje się wbrew pozorom naprawdę sporo w życiu każdego z nas. Tym bardziej, jeśli pragniemy coś z nim robić – ale mocno wierzę, że każdy z nas chce od niego jak najwięcej dobra z każdej chwili, którą otrzymujemy 🙂
Spoglądając całościowo na powyższe zestawienie – jestem mimo wszystko spokojna. Może nie szalenie szczęśliwa. I możliwe, że tzw. „bez fajerwerek”, ale ogólny bilans „sprawy dobre – sprawy złe” uważam za wyśrodkowany. Mam też ogromną nadzieję, że Nowy Rok będzie dla mnie bardziej przychylny, a czas zagoi powstałą w sercu ranę. Jestem przede wszystkim wdzięczna za to, że mam kochającego męża; szaloną, zdrową córeczkę oraz najbliższych memu sercu przyjaciół. To są piękne wartości i tego będę się mocno trzymać. Nic mi więcej nie potrzeba. A ten 2020 rok z ogromną chęcią pozostawiam już za sobą. Czas iść dalej, nie patrząc wstecz. Sięgając z nadzieją i uśmiechem po kolejne marzenia.
Powoli zaczynamy Nowy Rok 2021. Życzę Wam z całego serca, aby był dla Was jak najlepszy! Przychylny, pełen dobra, spokoju, zdrowia. A kiedy przyjdzie czas trudów – jak najwięcej sił do ich mężnego przezwyciężenia oraz ogromu nadziei na lepszą przyszłość. I oczywiście – normalności dla nas wszystkich! 🙂
Szczęśliwego Nowego Roku!
Ania