Śpiworek i mufka do spacerówki – jaka instrukcja szycia mi pomogła?
Zabranie się do opisu tego, w jaki sposób uszyłam mój ostatni projekt na śpiworek do spacerówki było tym razem dość trudne, ponieważ samo wykonanie go okazało się dla mnie prawie niemożliwe do zrealizowania 😉 I chociaż sam efekt końcowy nie wygląda źle, to jednak patrząc na niego, widzę te wszystkie przelane siódme poty… A także różne sytuacje w trakcie szycia, kiedy już chciałam dosłownie rzucić ten projekt. Ostatecznie udało mi się go skończyć i chociaż z tego jestem zadowolona. A jak śpiworek i mufka wyglądały u mnie zza kulis szycia – oto opis z tym związany, wraz z pokazaniem, jaka instrukcja szycia mi w tym pomogła. Dodatkowo powiem Wam, na jakie problemy natrafiłam podczas tworzenia tego kompletu. Zapraszam do wpisu.
Dobór materiałów
Jak w każdym opisie uszytych przeze mnie rzeczy, czas przejść do podstawowych konkretów. Do wykonania tego śpiworka oraz mufki użyłam wodoodpornego bordowego materiału w złote groszki. Na warstwę wewnętrzną, wykorzystałam uwielbianą przez najmłodszych tkaninę velvet w kontrastującym beżowym kolorze. Te dwa rodzaje materiałów razem z dodatkami (np. sznurki czy guziki) kupiłam w sklepie tkaninykaroliny.pl . Na futerko i wypełnienie użyłam to, co miałam już w zanadrzu. Ponieważ z tych dwóch rzeczy nie pamiętam już, gdzie co kupiłam – nie powiem Wam pod tym względem z dokładnością, gdzie możecie się zaopatrzyć w coś podobnego. Z tego też powodu nie wiedziałam, jaka była dokładna grubość wypełnienia.
Podczas przygotowywania materiałów zauważyłam, że warstwa wypełnienia, jakie miałam do dyspozycji byłaby zbyt cienka. Dlatego miałam szalony pomysł, aby dać je w w wersji podwójnej. Miałam kilka płatów różnej grubości, dlatego starałam się je odpowiednio połączyć, aby obie części śpiworka miały tę samą grubość. Być może samo zwiększenie objętości śpiworka w trakcie szycia dało mi najbardziej popalić… Choć w ostatecznym rozrachunku mam pewność, że Kruszyna mi nie zmarznie 😉
Instrukcja szycia – czym się posłużyłam?
Za bazę do działania posłużyła mi dokładna instrukcja ze zdjęciami, z bloga tej samej strony, na której kupiłam tkaniny – Jak uszyć śpiworek i mufkę do spacerówki? . W niektórych miejscach moja wersja śpiworka nieco odbiega od jego rzeczywistego wyglądu na stronie. Przyczyniło się do tego kilka czynników, które wyszły mi w trakcie szycia, ale o tym w kolejnych punktach. Najpierw postanowiłam zacząć tworzenie od zrobienia mufki. Kiedy już prawie wszystkie materiały miałam gotowe, zdałam sobie sprawę, że do końcowego wykonania brakuje mi jeszcze jednego kostkowego zamka – nawet nie wiedziałam, że zamówiłam ich za mało 😉 Dlatego postanowiłam w ramach zapięcia użyć to, co miałam pod ręką – czyli uwielbiane przeze mnie napy. Zapięcia na śpiworek też zrobiłam nieco inaczej – postanowiłam dać trzy różne na podobnych wysokościach. W praktyce dobrze się to sprawdza.
Same punkty związane ze zrobieniem śpiworka szły mi prawie dobrze. Ponieważ nie miałam gotowego panelu na śpiworek i z powodu grubszego wypełnienia, wymiary mojego są nieco inne od tych z instrukcji. Musiałam się też przez chwilę „pobawić” w skracanie tunelu na gumosznurek przy kożuszku, aby nie był za długi. Ponieważ w samej instrukcji szycia nie było wskazówek związanych ze zrobieniem dziur na szelki, stworzyłam je bez dodatkowych tutoriali. Posłużyłam się po części analogią z zakresu szycia wkładu do wózka, który robiłam w tamtym roku. Jedyną różnicą była – nieszczęsna grubość mojego śpiworka.
Miejsce zrobienia dziur odmierzałam już bezpośrednio na samym wózku, a do ich przecięcia posłużyłam się nożykiem krawieckim. Po bokach usunęłam przy powstałej dziurze nadmiar wypełnienia. Na dwóch końcach umocowałam szpilki i wstępnie obrębiłam boki dookoła. Kiedy wszystkie dziury były wstępnie obrębione, w ostatecznych pracach postanowiłam wykończyć je ręcznie. Chciałam to zrobić jak najdokładniej, a nie wychodziło mi to na maszynie z powodu przesuwania się grubego śpiworka podczas szycia 😉
Śpiworek i mufka – co poszło nie tak?
Pierwsze nieprzyjemności związane z szyciem były w momencie wszywania futerka. Ten rodzaj, który ja użyłam, był ogólnie dosyć słabej jakości. Moje futerko strasznie się „leniło” i dość ciężko się je nie tylko wszywało, ale także mocowało na śpiworku. Dlatego zanim zdecydowałam się na ostateczne wszycie, przefastrygowałam całość ręcznie. Zajęcie dla mnie dość nieprzyjemne… Nie tylko nie widziałam przez futerko warstw przechodzących, aby umocować je dobrze. Dodatkowo grubość śpiworka sprawiła, że lewo dałam radę z przeciąganiem przez wszystkie warstwy igły 😉
Najtrudniejsze w całym etapie szycia było dla mnie łączenie ze sobą warstw obu stron materiałów, nie wspominając o zamku między nimi. Warstwy te były dla mnie ostatecznie tak spore, że ledwo dałam radę z wszywaniem ich. Sam docisk stopki był ustawiony na 0, a ja używałam naprawdę sporo siły, żeby żmudnie powstający mi śpiworek po prostu stamtąd nie wyskoczył. W pewnym momencie natrafiłam niestety na kawałek zamka, co dodatkowo wywołało u mnie efekt jeszcze większego zniechęcenia. Na szczęście po dokładnym sprawdzeniu go, działa dobrze. Choć jak widać po opisie szycia – przysłowiowe siódme poty były w rzeczywistości wylane i najczęściej musiałam coś „ratować” przykładowo szyciem ręcznym, głównie z powodu nadmiernej grubości śpiworka.
Ostatnią rzeczą, która mi do końca nie wyszła to wykończenie przedniej części śpiworka. Ponieważ miałam obawy, czy uda mi się ładnie zaszyć z zewnątrz dziurę, przez którą obracałam całość na prawą stronę – postanowiłam zrobić ją na krótszym boku z góry. Ponieważ efekt był opłakany w skutkach i velvet nie chciał ze mną współpracować – koniec końców zrobiłam tak, jak powinno być docelowo. Niestety nieładne ułożenie się materiału już pozostało.
Podsumowanie i wnioski na przyszłość
Jak widać – zrobienie tego śpiworka nie było dla mnie tak przyjemnym zajęciem, jak zakładałam przed samym szyciem. Ale jakby nie było – sama sobie przysporzyłam problemów przez wypełnienie. Ten projekt w dość bolesny sposób uświadomił mi, że szycie grubych warstw materiału nie jest dla mnie… Ciężko mi to wychodzi i jest dla mnie naprawdę męczące. Tym bardziej też zauważyłam, że jak dla mnie szycie ubrań jest znacznie prostsze. Co ciekawe – moją wymarzoną czerwoną sukienkę szyłam o wiele krócej 😉 Dlatego będę już częściej sięgać do wykrojów i projektów odzieżowych.
Mój najważniejszy i podstawowy wniosek jest taki – nigdy więcej szycia z grubym wypełnieniem! Drugi nasunął mi się po czasie i jest związany z maszyną do szycia – nie będę przeceniać jej możliwości. Dobrze, że dała radę, jednak na przyszłość popatrzę na dany projekt, uwzględniając jej predyspozycje. Nigdy wcześniej nie brałam tego pod uwagę i był to znaczący błąd. Muszę bardziej o nią zadbać w tym temacie.
Jak widać – tego typu przygody w szyciu się zdarzają i czasem przychodzi taki moment, gdy coś się nie układa i nie idzie po naszej myśli. Że coś jest niemalże niemożliwe do wykonania, że coś po prostu „przedobrzymy”. Na szczęście udało mi się go skończyć i sklecić Wam w kilku słowach ogólny zarys jego powstawania. Może dzięki temu wpisowi wyciągniecie jakieś wnioski także dla siebie – ucząc się na moich błędach.
Tymczasem życzę Wam, aby każdy Wasz projekt był zarówno na miarę waszych predyspozycji oraz chęci, jak i na miarę możliwości maszyny, którą szyjecie 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Ania